eTwinning i szkolna biblioteka - para idealna

rzy wyjątkowe nauczycielki bibliotekarki, doświadczone eTwinnerki, laureatki wielu nagród, Krajowych i Europejskich Odznak Jakości: Urszula Kuta ze Szkoły Podstawowej im. Obrońców Węgierskiej Górki, Teresa Prokowska ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Bolesławcu i Aneta Szadziewska z Gimnazjum nr 3 w Lublinie przekonają o tym każdego, kto jeszcze ma wątpliwości

Czy eTwinning w szkolnej bibliotece to dobry pomysł? Ci, którzy spróbowali twierdzą, że tak. Trzy wyjątkowe nauczycielki bibliotekarki, doświadczone eTwinnerki, laureatki wielu nagród, Krajowych i Europejskich Odznak Jakości: Urszula Kuta ze Szkoły Podstawowej im. Obrońców Węgierskiej Górki, Teresa Prokowska ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Bolesławcu i Aneta Szadziewska z Gimnazjum nr 3 w Lublinie przekonają o tym każdego, kto jeszcze ma wątpliwości.     Od jak dawna realizujecie projekty eTwinning? Teresa Prokowska: Ja od 6 lat – od 2009 roku. Aneta Szadziewska: Ja od 2010 roku – 5 lat. Urszula Kuta: A ja od 2008 roku. Czym eTwinning przyciągnął Waszą uwagę? Dlaczego zdecydowałyście się na rozpoczęcie działań, projektu? TP: Ja, jako bibliotekarka, szukałam różnych możliwości wykorzystania biblioteki. Innych niż dotychczasowe. Bo taka tradycyjna praca biblioteczna nieco mi się znudziła, i dzieciom także. Chciałam wprowadzić coś nowego. A poza tym do biblioteki trafiły komputery i należało je zagospodarować. Wobec tego zaczęłam szukać i trafiłam na eTwinning. Podchodziłam do niego z pewną nieśmiałością, ze względu na j. angielski przede wszystkim. Ale przystąpiłam do kursu internetowego Jak uczestniczyć w programie eTwinning? I tam mnie ośmielono. Znalazłam partnerki… i tak się zaczęło. AS: Byłam wtedy po awansie zawodowym i pomyślałam, że wszystko, co mogłam to już w szkolnej bibliotece zrobiłam, więc muszę poszukać czegoś nowego, innowacyjnego, co będzie ciekawą i alternatywną formą na działania uczniów w bibliotece szkolnej. Słyszałam o eTwinning, ale jako o programie dla nauczycieli języków obcych. Dlatego że interesowałam się edukacją międzykulturową i współpracą międzynarodową szkół śledziłam projekty eTwinning i przeczytałam o konkursie  eTwinning w szkolnej bibliotece. Weszłam w program eTwinning na tzw. ‘żywioł’. Nie robiłam żadnych kursów przygotowujących, nie byłam znawcą narzędzi TIK ani nie mówiłam po angielsku. Zarejestrowałam się sama w programie i dołączyłam do pierwszego szkolenia Jak zrealizować dobry projekt eTwinning? Już po zarejestrowaniu projektu. Zaczęłam działania w projekcie zupełnie spontanicznie, ufając partnerce z Grecji, która była moją mistrzynią i tak krok po kroku rozpoczęłam przygodę z eTwinning. UK: U mnie to było trochę przez przypadek. Na szkoleniu była moja koleżanka. Później prosiła o pomoc w rejestracji, w kwestiach językowych (języki obce były dla niej jeszcze większą barierą niż dla mnie – a ja nie mówiłam niemal nic). Pierwszy projekt zrealizowaliśmy na jej koncie eTwinning. Ale później zrobiło mi się nieco żal (śmiech) i zarejestrowałam się samodzielnie. Nie zrealizowałam żadnego kursu, nie miałam żadnego przygotowania, więc pierwszy projekt gdzie miało być 4 partnerów, zarejestrowałam osobno z każdym z nich (śmiech). Miałam 4 identyczne projekty. Jak powinno to wyglądać zorientowałam się dopiero później… Przy okazji zrodził się pomysł na inne zajęcia z dziećmi w bibliotece. Kółko biblioteczne istniało u nas niemal od zawsze i w jego ramach realizowaliśmy różne aktualne pomysły. Tym razem to było bardziej zorganizowane: planowaliśmy, realizowaliśmy według stworzonego wcześniej schematu, po kolei. Jakie tytuły nosiły Wasze pierwsze projekty i o czym były? TP: Z baśnią w plecaku – po polsku. Na kursie internetowym poznałam partnerkę z Francji (z pochodzenia Polkę) i ponieważ miała w swojej klasie kilku uczniów polskojęzycznych postanowiłyśmy zrealizować projekt po polsku. Projekt o podróżach baśniowych bohaterów po Europie. AS: Mój pierwszy, i chyba najważniejszy do tej pory, to Bookcraft. Napisałam na Desktopie eTwinning (aktualnie eTwinning Live) w opisie o sobie, o swoich zainteresowaniach i pomysłach na projekt. Do kontaktów zapraszałam głównie bibliotekarzy z Europy. Informacje te przeczytała nauczycielka z Grecji i napisała do mnie, że szukała takiej osoby kilka lat (śmiech) - osoby o takich zainteresowaniach i pomyśle. I mimo, że była już wówczas zaangażowana w kilka projektów, zaczęła intensywnie namawiać mnie na rozpoczęcie współpracy. Ponieważ to było dla mnie nowe, strasznie się tego bałam, nie wiedząc dokładnie na czym ma to wszystko polegać. Na szczęście postanowiłam zaufać partnerce i zgodziłam się na projekt. Wiele się od niej nauczyłam, powoli odkrywając możliwości Programu. Strach minął, a pojawił się entuzjazm i chęć na kolejne poznawanie nowości w Programie! UK: Mój pierwszy projekt nosił tytuł Nasi przyjaciele z Europy – średniowieczny manuskrypt. Wzięło się to z tego, że wcześniej byłam na Forum Bibliotekarzy i jedna z pań, wtedy jeszcze studenta z AP z Krakowa, pokazała jak można się bawić tworząc książki na wzór średniowiecznych, z „klejnotową” oprawą. A ponieważ my prowadziliśmy z uczniami dość regularnie takie zajęcia właśnie z historii książki, jej zdobnictwa, więc temat od razu mi się spodobał. Żeby bardziej zainteresować dzieci wymyśliliśmy, że karty będą przygotowywali na swój temat, a na koniec zbiorą je i pięknie oprawią przyszywając koraliki, przyklejając różne ozdoby… To był ten projekt zarejestrowany na początku poczwórnie (śmiech). Który ze swoich projektów cenicie sobie najbardziej? I dlaczego? TP: Zdecydowanie Noc w bibliotece. Zebrał wiele nagród, ale ja osobiście cenię go najbardziej dlatego, że tu intensywnie pracowali wszyscy partnerzy – taka prawdziwa współpraca. Każdy się starał, wykonywał zadania na czas, pilotował jakiś etap działań i w efekcie wspólnie stworzyliśmy wiele wyjątkowych materiałów. Niestety nie w każdym projekcie współpraca układa się tak wspaniale. Są partnerzy, którzy udzielają się sporadycznie lub w ogóle. A tutaj wszyscy pracowali równo i z zaangażowaniem. Czyli wartość projektu nie w jego treści, a raczej we współpracy partnerów? TP: Myślę, że właśnie tak. AS: Najbardziej cenię Bookcraft – bo to pierwszy, odkrywczy dla mnie i realizowany w wymarzonym partnerstwie projekt. Mam jednak oprócz tego projekt realizowany z Hiszpanami – Letras Galegas. To prosty projekt związany z grafiką i poezją. Projektujemy w nim zakładki do książek dedykowane poetom z regionu Galicia w Hiszpanii. Cenię go przede wszystkim za jego cykliczność oraz ze względu na współpracę partnerską, która układa się bardzo dobrze. Wszystko jest w nim dokładnie przemyślane, zaplanowane, mamy jasny podział ról, a działania mają charakter konkursu międzynarodowego, w którym zasiada poważne jury, zaś uczniowie mają szansę na nagrodę finansową. Jesteśmy już na tyle sprawdzonymi partnerami, że próbujemy dodawać nowe zadania, rozwijać tę współpracę o kolejne zadania, wyzwania… A więc znów to partner ma największy wpływ na jakość projektu w oczach jego uczestników? AS: Zdecydowanie tak! Partner, planowanie i rzeczowość! UK: Moim ulubionym projektem jest Spotkajmy się przy książce i kolejny Po co nam książki. Był fajny ze względu na to co dzieci stworzyły w jego trakcie: różnorodne filmiki, wywiady z dziadkami nt. tego co czytali w młodości, itp. I to samo było po stronie słoweńskiej. Ja większość projektów realizowałem jako dwustronne, zresztą z tą samą partnerką. Znowu partnerzy? (śmiech) UK: Tak, tak! Na dodatek moja sprawdzona partnerka brała udział w projekcie Noc w bibliotece i współpracowała z Teresą. Wielu eTwinnerów woli jednak pracować parami, tak jak w naszym wypadku. Nie wszyscy lubią i potrafią współdziałać w dużej grupie. Jeśli jest dużo partnerów i jest się jednym z wielu, to łatwiej pomyśleć ‘ no trudno, nic się nie stanie jak nie zdążę, nie zrobię’… Nam, we dwie, pracowało się rewelacyjnie. Co prawda to Spotkajmy się przy książce odniósł sukces w konkursie, ale w Po co nam książki było mnóstwo fantastycznych aktywności, np. kawiarenka – happening robiony na korytarzu, gdzie na wzór kawiarenki uczniowie dostawali menu, gdzie były wymienione fragmenty książek jako przystawka, danie główne… Wybierali sobie i to było potem czytane. Dzieciaki fantastycznie się do tego przygotowały i być może wrócimy do tego pomysłu, ale to już z nowymi rocznikami uczniów. Poczekamy, aż te które brały udział ‘wyjdą ze szkoły’ (śmiech). Podczas seminarium krajowego dla nauczycieli zainteresowanych czytelnictwem, prezentowałyście swoje projekty jako przykłady dobrej praktyki, jako coś co uczestnicy tego seminarium (i nie tylko) powinni naśladować. Prezentacje dostępne są na stronie konferencji. Ponieważ nie wszyscy nasi czytelnicy mogli obejrzeć Wasze wystąpienia, jakich dobrych rad byście im udzieliły odnośnie realizacji projektu? Na co powinni zwracać uwagę? Taki zestaw kilku podstawowych zasad. UK: To co dla mnie było bardzo ważne to język. O ile w piśmie radziłam sobie jakoś, o tyle blokowało mnie kiedy przychodziło do mówienia. Bardzo mnie ośmieliło i pomogło mi, kiedy zaczęły do mnie spływać prace z innych, partnerskich szkół z niesamowitymi błędami. Stwierdziłam więc, że skoro oni mogą, i się tym nie przejmują, to czemu ja mam się bać? Jeśli ktoś mnie nie zrozumie, to przecież spróbuję wyjaśnić. Nawet jeśli w trakcie pracy wychodzi, że gdzieś się nie dogadaliśmy, to przecież zawsze można poprawić. A już wideokonferencja przerażała mnie niesamowicie. Poprosiłam o pomoc koleżankę anglistkę, której w ostatniej chwili coś wypadło i musiała odmówić. Zostałam sama, z moimi dziećmi i strachem, że ktoś będzie do mnie mówił, a ja nie będę rozumieć. Zabezpieczyłam się słownikiem, uruchomiłam translator online, nawet coś sprawdzałam w trakcie… ale jakoś poszło i to bez większych trudności (śmiech). Teraz tutaj, na seminarium krajowym wiele osób mówi, że zgłosiło się, na to spotkanie bo przeraża je obcy język. A ponieważ tu jest komunikacja w j. polskim, więc spokojnie… Ale tak naprawdę ten język obcy w projektach nie jest ani tak bardzo konieczny, ani tak bardzo straszny. Trzeba się tylko ośmielić i nie bać się. AS: Otwartość na TIK i partnerstwo jest ważna przede wszystkim. Nie wolno bać się ‘klikania’. Trzeba testować różne narzędzia i próbować dostosować do swoich potrzeb i umiejętności. W sieci nic nie zepsujemy! Nawet nie znając języka można skorzystać z wielu narzędzi – działają bardzo intuicyjnie. Trzeba też ufać partnerom. Pozwolić im pokazać różne rozwiązania. Oni mogą nauczyć nas wielu ciekawych rzeczy. I trzeba umieć słuchać partnera. Wtedy to partnerstwo działa. Jeżeli będziemy narzucać wyłącznie swoje pomysły, metodykę pracy i nie ustępować, nie iść na kompromisy, to z pewnością będą konflikty. Otwarta komunikacja z partnerem jest podstawą. Tak jak częsty i rzetelny kontakt, np. drogą mailową. TP: I nie należy rezygnować jeśli projekt nie wyjdzie. Sama miałam kilka projektów, gdzie partnerzy zgłaszali się, byli pełni zapału i werwy, a po zarejestrowaniu projektu nie odzywali się. Czasami więc lepiej się zabezpieczyć i mieć więcej niż jednego partnera w projekcie, na wypadek gdyby ktoś zrezygnował. Ja tak właśnie miałam – kilka dwustronnych partnerstw rozpadło się z braku kontaktu po rejestracji. Reasumując: nie bać się komunikacji w j. obcym i korzystania z narzędzi, rozmawiać z partnerem i nie poddawać się? TP: Dokładnie. AS: Najlepiej zapytać grzecznie o powody milczenia i dalsze losy projektu. UK: Czy mamy czekać ponieważ coś się wydarzyło, czy raczej sobie odpuścić? AS: Jeśli ktoś nie jest aktywny w projekcie, milczy to jest frustrujące zwłaszcza dla uczestników projektu – młodzieży i dzieci, bo oni czekają na efekty pracy tej drugiej strony. Nam będzie przykro, ale poradzimy sobie z taką sytuacją. Uczniowie jednak czekają na poznanie partnerów i chcą zobaczyć co robią ich rówieśnicy w innych krajach. partnerzy. Bez tego stracą zapał i motywację do pracy. UK: Niestety to prawda. Ja miałam taką sytuację w ubiegłym roku. Z portugalską grupą wymieniliśmy się piosenkami i mieliśmy się ich nauczyć. Zrobiliśmy to, nauczyliśmy się ich piosenki i wysłaliśmy im materiały, a oni się nie odezwali… Dla mnie to jest ‘do przejścia’, ale dzieci cały czas przychodziły i pytały ‘co z tą naszą piosenką’? AS: W ich oczach to na nas spoczywa odpowiedzialność, więc to nas pytają i to my musimy wyjaśnić i wytłumaczyć takie nieprzyjemne sytuacje. Na co więc należy zwracać uwagę podczas szukania partnera? Detale, które pozwoliłoby uniknąć takich sytuacji. TP: Warto sprawdzić, ile ma aktualnie aktywnych projektów. Jeżeli ma około 10 to znaczy, że ja z nim nie podejmę współpracy. Wiem, że jeśli ktoś robi tak dużo, to nie jest w stanie poświęcić naszemu projektowi odpowiedniej uwagi. Optymalna liczba? TP: 2-3 maksymalnie. UK. Ja widząc już jeden aktywny jestem ostrożna. Bo owszem, jeśli ktoś jest sumienny może zrobić dwa, ale może być tak, że jeden z nich będzie po prostu mniej ważny. I to może być właśnie mój projekt… AS: Sprawdzam ogólną aktywność danej osoby w programie eTwinning. Jeśli jest to ktoś, kto zamieszcza informacje na swoim profilu w eTwinning Live, zrealizował jakiś projekt, uczestniczy w kursach, chwali się jakimiś działaniami, to widać, że jest to osoba zaangażowana, można z nią współpracować i zrobić coś ciekawego. A jeżeli nikt się ze mną nie kontaktował i nie odpisywał na moje maile dwa lata, to nie ma szans, żebym się zaangażowała w projekt z taką osobą. TP: Dla początkujących najlepiej byłoby gdyby wybierali partnerów bardziej doświadczonych, takich, którzy zrealizowali już jakieś projekty. Od których mogliby się uczyć. AS: Doświadczonych, ale cierpliwych… UK: Ja też oglądam zrealizowane przez potencjalnego partnera projekty. Nie wszystkie, ale w kilka wchodzę i patrzę, które materiały są jego. Bo może nic faktycznego w tym projekcie nie zrobił, a tylko się do niego dopisał. Odrobina inwigilacji… UK. Nie zaszkodzi sprawdzić (śmiech). Załóżmy, że znaleźliśmy partnera, który spełnia wszystkie te kryteria i zaczynamy planować współpracę. Na co partnerzy, zwłaszcza ci początkujący, powinni zwrócić uwagę na etapie planowania i uzgadniania planu działań? TP: Jasno sprecyzowane cele i działania. Warto sobie wszystko na początku ustalić. Wiadomo w trakcie wszystko można zmienić. Coś może wypaść, uczniowie mogą zaproponować coś nowego, może pojawić się jakaś okazja… Ale na początku trzeba jasno określić co robimy, kiedy robimy, kto jest odpowiedzialny za dane zadanie. AS: Zasady współpracy są istotne. Stanowią podstawę udanego projektu. Ważne jest to jakie role i zadania ustalamy dla każdego w projekcie. Ważne są proporcje i harmonogram pracy. Netykieta projektu? AS:  Tak! Kto może co edytować? Kto odpowiada za tworzenie strony, zamieszczanie materiałów… UK: A ja każdemu daję prawa administratora, żeby wszyscy byli równi. Żeby mieli poczucie współodpowiedzialności za projekt i jego efekty. AS: To planowanie jest bardzo istotne. Bo pomysłów możemy mieć strasznie dużo, ale trzeba je od razu rozważyć pod kątem ewentualnych ograniczeń wynikających z różnych obowiązków, możliwości technicznych, itd. Przy czym należy zachować świadomość, że jest to elastyczny Program, w którym wiele rzeczy można modyfikować i dostosowywać do aktualnych możliwości, można z czegoś zrezygnować, coś dodać… TP: I niezbyt wielu partnerów. Przekroczenie 5 bywa ryzykowne. Często ktoś się wyłamuje… A czego jeszcze należy unikać? UK: To wszystko zależy od specyfiki projektu. TP: Jeżeli jest to projekt polegający na wymianie kartek świątecznych to i 50 partnerów może spokojnie wziąć udział, ale to są krótkie, specyficzne projekty. UK: Ostatnio mieliśmy taki projekt ze słownikiem, więc zależało nam, żeby było jak najwięcej partnerów i jak najwięcej różnych języków. Tu poszliśmy ‘w ilość’. Nawet różne dialekty z tego samego kraju były ciekawy nabytkiem. Pojawiały się takie perełki jak kurdyjski, ktoś dodał walijski… I w takim układzie duża ilość partnerów była słuszna i przynosiła pozytywne efekty. Ale generalnie rzadko kiedy jest to dobry pomysł. TP: Należy unikać dłuższych okresów ‘nie logowania się’. Jak widzę, że któryś z partnerów nie był na TwinSpace od 3 miesięcy to zaczyna mnie to niepokoić. Dlatego ja staram się nawet codziennie wchodzić, nawet jeżeli niczego tam nie robię. Po to tylko, żeby wiedzieli, że jestem, że się interesuję, pilnuję… Trzeba się angażować w widoczny sposób. Co lubicie w eTwinning najbardziej? TP: To, że się dużo nauczyłam. Poznałam i opanowałam liczne technologie poprzez projekty eTwinning. Zaczęłam się też uczyć j. angielskiego, właśnie dzięki udziałowi w Programie. Także przede wszystkim rozwój, mój osobisty rozwój. AS: Mogę się pod tym podpisać. Dzięki eTwinning przełamujemy bariery językowe, stajemy się ekspertami w pracy edukacyjnej wykorzystującej TIK, dzielimy się tą wiedzą. Wiele rzeczy można przenieść do życia prywatnego, np. umiejętność korzystania z technologii, mówienie w języku obcym, przyjaźnie z partnerami z projektów.  To wszystko bardzo motywuje do dalszego rozwoju, jako nauczyciela bibliotekarza, nowoczesnego nauczyciela. Jeśli się w tym tkwi i próbuje nowych rzeczy, to chce się więcej i ma się potrzebę dalszego rozwoju. UK: To wszystko jest ważne, ale najważniejsze jest to, że nie ma ograniczeń. Czasem wręcz traktuję eTwinning instrumentalnie… Potrzebowałam jakiegoś pomysłu na Miesiąc Bibliotek Szkolnych i zarejestrowałam projekt tylko i wyłącznie dla bibliotekarzy, żeby pozbierać potrzebne mi materiały. Pozostałym partnerom też to pasowało. Dyskutowaliśmy o tym co się dzieje w bibliotekach w innych krajach, jakie podejmują działania, itd. Tak więc jeśli w szkole coś się dzieje to przekładam to na projekt, który służy moim celom, pomaga mi zgromadzić materiały, upowszechnić jakieś zagadnienie. AS: Tak, te projekty są na pewno inspirujące dla nas. Stanowią bazę pomysłów, materiałów edukacyjnych, które możemy wykorzystać do tworzenia nowych działań w obrębie własnej biblioteki, szkoły. Jest jeszcze jedna ważna kwestia – nawiązywanie nowych znajomości. Mam wiele koleżanek i kolegów z różnych krajów i kultur. Dzięki nim odkrywam międzykulturowość, kształtuję w sobie tolerancję, poznaję to, co odmienne od naszej kultury, różne od tego z czym stykam się na co dzień. To wielka lekcja otwartości na drugiego człowieka, a przez to poznawania siebie. TP: Ja też mam koleżanki, z którymi utrzymuję prywatny kontakt, mimo że projekt dawno się już zakończył. Oprócz tego eTwinning dla wielu może być sposobem na wypalenie zawodowe, jeżeli stanowi odskocznię od codziennej, szkolnej rutyny. Dla mnie był to właśnie sposób, żeby dalej trwać w swojej pracy i działać z pasją. AS: Ważne są też sukcesy, te małe i wielkie. To bardzo motywujący do pracy czynnik w polskiej szkole. Dzięki nim mamy świadomość jakości swojej pracy, widzimy potrzebę dalszych działań. Czujemy się bardziej przez to potrzebni. W podobny sposób sukcesy działają na uczniów, którzy do biblioteki przychodzą w wolnym czasie, angażują się w działania projektowe. TP: I to jest jeden z tych sukcesów! UK: To jest też fajny sposób na zagospodarowanie czasu z dziećmi. Godziny karciane stanowiły problem dla wielu nauczycieli. Ja go nie miałam w ogóle, bo czasem było tak, że z każdą grupą robiłam inny projekt, a czasem robiłam jeden podzielony na kilka grup. Rozdzielaliśmy zadania, czasem spotykaliśmy się wszyscy razem, czasem w zespołach, ale ogólnie był to świetny sposób, żeby zrobić coś innego, coś czego w żadnej innej grupie nie było. Przychodziły dzieci, który były tylko tym zainteresowane. Czy w takim razie można stwierdzić, że eTwinning zachęca uczniów do odwiedzania bibliotek, spędzania w nich czasu, czytania? TP: Zdecydowanie tak! UK: Do czytania może niekoniecznie. Tak się dziwnie składa, że wśród uczniów, którzy przychodzą na moje zajęcia jest spore grono takich, którzy nie lubią czytać. I czasem im te książki wręcz narzucam. Jeśli realizujemy projekt o książce, np. Charlie i fabryka czekolady, to cała grupa musiała przeczytać. Później było świetnie - spodobała im się historia, dobrze ją odebrali, ale wcale nie byli zachwyceni na początku. A po tym projekcie, łatwiej było ich przekonać do sięgnięcia po następne książki? UK: Tutaj akurat świetnie trafiliśmy, bo w tym momencie ta książka weszła do kanonu lektur, więc inni nauczyciel też poniekąd nam ją promowali. TP: Nawet jeśli narzucamy jakieś książki w związku z projektem i dzieci muszą przeczytać, to robią to zwykle z przyjemnością. Zawsze staramy się wybierać ciekawe lektury, sprawdzone przez nas i spoza kanonu lektur, popularne. Czasami są jednak wręcz zdziwieni, że to takie ciekawe książki… AS: W przypadku gimnazjalistów bywa trochę trudniej. Nie jestem pewna czy samo czytelnictwo dzięki temu podniosło się. Trudno to zmierzyć. Zmienia się natomiast sposób postrzegania biblioteki. Widzą, iż jest to miejsce dla ucznia, placówka interdyscyplinarna, z której każdy uczeń może skorzystać, znaleźć tu coś nowego dla siebie, odkryć w sobie nowe umiejętności, talenty, często realizować swoje pasje w inny niż na lekcjach sposób. TP: Projekty eTwinning podnoszą rangę samej biblioteki. eTwinning i biblioteki szkolne to dobrana para? TP: Świetna! AS: Para doskonała! UK: Ja zawsze wychodzę z założenia, że zanim dziecko sięgnie po książkę to musi trafić do biblioteki. Jak już się w niej znajdzie to jest szansa, że skieruje swoją uwagę na czytanie. AS: W mojej bibliotece wiszą pamiątkowe plakaty z projektów eTwinning – wycinki, zdjęcia, itp. I bardzo często zwraca to uwagę uczniów. Przychodzą i pytają ‘co to jest?’. Jak się dowiedzą to pytają  ‘czy ja mogę w tym wziąć udział?’. Więc nawet drobna rzecz jak wystawa, gazetka z eTwinning przyciąga. UK: Ja mam nawet przeszkoloną gablotę z prezentacją naszych działań, np. stoją tam figurki, które animowaliśmy w jednym z projektów. AS: eTwinningowe muzeum (śmiech). UK: Muzeum projektu. Kiedy kręciliśmy nasz film niemal pół biblioteki było oddzielone i wyłączone z pracy na potrzeby scenografii filmowej (mam na szczęście taką możliwość). Obserwowałam wtedy jak cała szkoła przychodzi podglądać co się aktualnie dzieje, co ustawiliśmy, na jakim etapie książki jesteśmy z naszym filmem, itd. W ten sposób w projekcie uczestniczyli nawet ci, którzy do niego nie dołączyli. Mniej lub bardziej, ale zaangażowali się niemal wszyscy. TP: Bardzo często dzieci przychodzą pod koniec roku szkolnego i pytają, czy w kolejnym to oni będą mogli brać udział w projekcie. UK: Zgadza się. U mnie kółko biblioteczne jest dopiero od 4 klasy i nieraz, zanim do tej 4 klasy dotrą, przychodzą i dopytują. TP: A u mnie uczestnicy projektów czują się wybrańcami. AS: W szkole najbardziej działa fama o eTwinning. Mam absolwentów, uczestników projektu Bookcraft, już studentów, którzy do tej pory wspominają projekt. Opowiadają o nim. Moi aktualni uczestnicy projektu znają ich, znają ich historie związane z eTwinning i dlatego realizują swój projekt. UK: U mnie przechodzi to rodzinnie. Mam np. w projekcie już trzecią siostrę. Zgłosił się brat jednej uczennic biorących udział w działaniach, itd. Okazuje się, że dzieci dużo opowiadają, młodsze słuchają i najwidoczniej brzmi to ciekawie, bo też chcą spróbować. TP: U mnie byli nawet rodzice z pytaniem czy od przyszłego roku ich dzieci będą mogły brać udział. AS: Miałam sytuację, że do szkoły trafiła dziewczynka, która przeprowadziła się do nas z Grecji. Musiała mieć styczność z eTwinning i słyszeć o Bookcraft, bo dopytywała o współpracę z Grecją. Od razu zadeklarowała, że ona bardzo chciałaby uczestniczyć w czymś takim. Zamierzacie realizować kolejne projekty? TP: Ja już jestem na emeryturze. Ale na pewno bym to robiła dalej! AS: Na pewno! Ja mam obecnie aktywne dwa projekty, jeden nowy a drugi to kontynuacja Letras Galegas. I zamierzam realizować projekty tak długo, jak długo będą chęci ze strony uczniów i partnerów. UK: Zdecydowanie AS: Myślę, że warto dodać jeszcze jedno. Nie wiem czy koleżanki zgodzą się ze mną, ale dzięki eTwinning cała szkoła zupełnie inaczej postrzega bibliotekę i bibliotekarki. Nie mówię tu tylko o uczniach, ale o całej szkolnej społeczności, nauczycielach, dyrekcji, rodzicach, a nawet o środowisku bibliotekarskim. Dzięki eTwinning zdecydowanie ‘urośliśmy’ w ich oczach, otaczają nas większym szacunkiem, chcą współpracować. Sukcesy naszych projektów odbierane są jako sukcesy całej szkoły. Wszyscy mówią o nich i o nas z dumą. To jeszcze jedna z zalet eTwinning. TP: Potwierdzam! UK. Ja również!     Na zdjęciu od lewej: Urszula Kuta, Aneta Szadziewska i Teresa Prokowska. Rozmawiała: Monika Regulska